Pierwszy wpis na blogu, w którym wykorzystuję energię przesilenia i daję znać, w jakim momencie swojego rozwoju zaczynam pisać.
Pierwszy wpis na blogu, w którym wykorzystuję energię przesilenia i daję znać, w jakim momencie swojego rozwoju zaczynam pisać.
Zawsze w mojej przeszłości, kiedy prowadziłam dobre blogi (a zaczęłam pisać ponad 21 lat temu), nie trzymałam się planu contentu i pisałam, co mi w duszy grało. Plany contentowe to śmieszna sprawa, bo “wszyscy” uczą, żeby się ich trzymać, mieć, przestrzegać, tworzyć posty na zapas według ustalonej struktury, ale u mnie to nigdy nie zagrało, raczej odbierało mi chęć pisania. Plany contentowe to mogę realizować dla wspierania biznesów działających w starym paradygmacie, gdzie dusza nie jest zbyt istotna i bardziej liczą się KPI oraz wypracowane, wyuczone techniki budzenia zaangażowania. Mnie nie interesuje budzenie zaangażowania – chcę inspirować do przemyśleń.
“Nowy paradygmat” to coś, co poznałam bliżej właśnie podczas Yule, słuchając podcastu Ogród obfitości Magdy Marii (Kwantowa Przewodniczka), konkretnie wywiadu z Dorotą Jesiołowską-Sołoduchą. Ale już wcześniej znałam nowy paradygmat z obserwacji, jak pracuje Justyna Kwiatkowska z Zadbanej Finansowo. Lekkość, przyjemność, autentyczność i realizacja swojego powołania – jeśli w zespole, to z tymi, których powołaniem jest robić to, co nas wspiera. Nic na siłę. Nic wbrew sobie, wszystko z siebie, w zgodzie ze sobą. Brzmi zbyt pięknie, żeby było prawdziwe? Ależ JEST prawdziwe.
Yule to była także rozmowa z kartami Wyroczni Gwiezdnych Ziaren, które jasne powiedziały, że mam z Zaklinaczką, taką jak ją widziałam, poczekać. Że jestem w procesie przebudzania się, który może być ciężki, i to nie jest czas na działanie. No i to się zgadza, dopiero co rozgrzebałam na terapii temat duchowości i weszłam na taki level, że terapeutka nie rozumiała, o czym do niej mówię, a ja pochorowałam się z konfliktów wewnętrznych i braku opieki w terapii. Mam się już nieźle, ale poruszony temat nadal we mnie procesuje.
Dlatego więc zawiesiłam biznesowe plany, ale to nie oznacza, że mam nie pisać. Nawet wręcz przeciwnie. Pisanie to zawsze było moje narzędzie nr 1 do rozmów, samoekspresji, rozwoju, zapamiętywania, myślenia, wywierania wpływu… wszystkiego. Żyję pisaniem.
Za to postanowiłam przeczytać Nowy Testament (zainspirowały mnie śliczne zdjęcia Bible Journalingu na Instagramie). To był właściwie mój plan na 2023, ale dlaczego nie miałabym zacząć jeszcze w tym roku?
Jestem nadal w pierwszej z Ewangelii (aktualnie Jezus uzdrawia “opętanych”) i bardzo wyraźnie widzę, że tak przedstawione chrześcijaństwo jest po prostu ścieżką duchowego rozwoju i pojawiają się tam rzeczy z praktyki mojej i wielu innych nie-chrześcijan, tylko pisane innym językiem (Bóg zamiast Kosmosu itd.). Ciekawi mnie to bardzo i mój NT ma już pełno notatek z tymi odniesieniami. Co prawda Biblia nie przepada za czarownicami, ale “wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga”, tylko znamy go/ją/ich pod różnymi imionami, kształtując wizerunek na swój obraz i podobieństwo.
Równocześnie cały czas dojrzewa we mnie pogodzenie edukacji akademickiej (zaburzenie takie i takie) i presji na papiery dowodzące wiarygodności (stary paradygmat) z bazowaniem na własnym doświadczeniu, i jakie to doświadczenie właściwie jest i co do cholery sprawiło, że mimo wszystko jednak żyję i mam się zdumiewająco dobrze.
Bo co do zasady Zaklinaczka ma być o zdrowiu psychicznym i poprawie jakości swojego życia pomimo jakichś przeszkód w rodzaju bardzo niestabilnego i odróżniającego się układu nerwowego. Teraz to się nazywa neuroróżnorodność, ale zazwyczaj idzie za tym idea, że tak jak jest, jest dobrze i tylko zły świat jest taki nieprzyjazny i trzeba go zmienić. A ja po kilkunastu latach aktywizmu doszłam do wniosku, że łatwiej zmienić jedną osobę niż cały świat, zaczęłam od siebie i okazało się, że to całkiem nieźle zadziałało: otacza mnie znacznie przyjemniejsza rzeczywistość niż kiedykolwiek.
PS. “8 blokad niepozwalających nam na pełne wyzdrowienie”. Też na kanale Ogród Obfitości. Bardzo inspirujące nagranie.