W gorsze dni, takie jak w zeszłym tygodniu, czuję się bardzo osamotniona ze swoimi problemami. W efekcie jestem bardziej sfrustrowana i mniej odporna na stres, coraz bardziej pogrążam się w dołku.
Wtedy przypominam sobie, że podzielenie się swoimi smutkami i rozterkami z innymi zawsze bardzo mi pomagało. I nawet kiedy to jest bardzo trudne, zachęcam siebie do otwarcia przed kimś.
To nie jest odruchowe. Dawniej byłam uzbrojoną po zęby, schowaną w twardej zbroi Zosią Samosią, która pozornie ze wszystkim sobie radziła. W efekcie budowałam nieprawdziwe relacje z ludźmi, którzy nie znali prawdziwej mnie… i niekoniecznie ją polubili, kiedy zaczęłam się otwierać. Nadal moim odruchem jest zamknięcie się w sobie i schowanie pod kocyk.
Teraz, gdy opowiadam o swoich trudnościach, nie tylko doświadczam wsparcia. Nie tylko czuję się lepiej. Zauważam też, że ludzie wokół są bardziej życzliwi. Lepiej mnie rozumieją. Oraz… sami zaczynają się otwierać. Moja odwaga w ujawnieniu różnych trudnych dla społeczeństwa rzeczy daje im poczucie, że nie są sami.
W ten sposób obie strony – ja i mój rozmówca – pokazujemy się z bardziej autentycznej strony. Bardziej ludzkiej, jako ktoś, kto ma trudne dni i popełnia błędy jak każdy. Stajemy się sobie bliżsi.
Żyjemy w zatomizowanym świecie pełnym pozornie szczęśliwych ludzi, których coraz częściej znamy tylko z postów w mediach społecznościowych. Otwartość i dzielenie się problemami to klucz do realnych, silnych więzi międzyludzkich.
Jeśli to z Tobą zarezonowało i też chcesz poprawić swoje relacje, spróbuj być bardziej otwarta. Podziel się swoimi problemami z ludźmi, którzy są dla Ciebie ważni. Choćby z jedną osobą. Nie jako autor anonimowego postu na grupie, ale jako Ty – siostra, przyjaciółka, partnerka. To będzie trudne, ale warto spróbować.
I powiedz, jestem bardzo ciekawa – czy Ty też miałaś podobne doświadczenia? Myślisz podobnie? Chętnie poznam Twoją historię.
[/et_pb_text][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]