Nie byłabym w miejscu, w którym jestem, gdyby nie… Większość ludzi wskazałaby psychoterapię, leki psychiatryczne, czasem jakieś techniki samorozwojowe. Ja zaczęłabym od innego czynnika. Leki od psychiatry i psychoterapia były dla mnie – i są – wielką pomocą w radzeniu sobie z objawami zaburzeń, ale same w sobie nie dałyby tylu efektów tak szybko. Dlatego […]
Nie byłabym w miejscu, w którym jestem, gdyby nie…
Większość ludzi wskazałaby psychoterapię, leki psychiatryczne, czasem jakieś techniki samorozwojowe. Ja zaczęłabym od innego czynnika.
Leki od psychiatry i psychoterapia były dla mnie – i są – wielką pomocą w radzeniu sobie z objawami zaburzeń, ale same w sobie nie dałyby tylu efektów tak szybko.
Dlatego chciałabym wskazać tu szarą eminencję od kompleksowego ogarniania CAŁEJ mojej rzeczywistości.
Człowieka, który poznał mnie w momencie, kiedy byłam na samym dnie – rok przed detranzycją – i krok po kroku pchał mnie w kierunku zdrowienia za rozmaitych metod działania.
Wspomniany człowiek odpowiadał między innymi za:
👉 konfrontowanie mnie z absurdami w moim myśleniu za pomocą logicznych kontrargumentów albo sarkazmu zaczynającego się najczęściej od “przełóżmy to na język dzieci. innymi słowy…”,
👉 wskazywanie wprost irracjonalności różnych moich lęków,
👉 wsparcie merytoryczne i osobiste w rozmaitych tematach związanych z ogarnianiem różnych aspektów swojego codziennego życia, jak praca czy finanse,
👉 motywowanie mnie do stawiania sobie nowych wyzwań związanych ze zdrowieniem,
👉 uczenie mnie dostrzegania, jak ogromne postępy już zrobiłam,
👉 nauczenie mnie stawiania wymagań (także specjalistom), żeby było ze mną DOBRZE, a nie JAKOŚ,
👉 planowanie dalszych działań związanych z poprawą funkcjonowania,
👉 dyktowanie karteczek do psychiatry z podsumowaniem bieżących problemów, zanim nauczyłam się robić to ze wsparciem, a potem sama,
👉 wysyłanie mnie po inne leki, kiedy nie widziałam, że nowe pogorszyły mój stan albo stare przestały pomagać,
👉 pozbawione empatii sugerowanie wzięcia leków za każdym razem, kiedy świat był wyjątkowo beznadziejny sam w sobie, a potem dziwienie się, że ojej, co za przypadek, piętnaście minut później jest już lepiej, no to teraz wytrzyj nos i zacznij się ogarniać,
👉 wskazywanie wprost oraz na przykładach, że jakaś osoba w moim życiu jest dla mnie toksyczna i ciągnie w dół,
👉 krytykę niekompetentnej psychoterapeutki oraz psychoterapeutki bardzo nieetycznej, przez co znacznie szybciej przestałam tracić na nie czas,
👉 przegadywanie rzeczy poruszonych na terapii oraz zupełnie innych, przez co robiłam postępy znacznie szybciej,
👉 pomaganie mi w uwierzeniu w siebie poprzez techniki skrajnie różne od pocieszania i głaskania po głowie, czyli na przykład sarkazm, prowokacje czy wyzwania, które było znacznie trudniej zbagatelizować,
👉 sprowadzanie na ziemię za każdym razem, kiedy trochę za bardzo odlatywałam w idealizm czy wpadałam w stare dysfunkcyjne schematy myślenia i działania,
👉 twarde stawianie granic, kiedy robiłam się nie do zniesienia i nie dawało się ze mną rozsądnie rozmawiać,
👉 itd., itp.
Oduczyłam się terroryzowania otoczenia swoimi zaburzeniami psychicznymi oraz uciekania w objawy choroby przed wyzwaniami codzienności.
Tak, ludzie z zaburzeniami często wykorzystują swoje problemy, żeby nie musieć ponosić pełnej odpowiedzialności w życiu. A powiedzenie “to przez ciebie mam teraz myśli samobójcze!!! krzywdzisz mnie swoimi opiniami!!! jak możesz mi to robić?!?!?!” jest niewyobrażalnie skuteczne i robi zawrotną popularność w moim dalszym otoczeniu.
Podobnie jak świetnie działa “bo ja mam depresję, ja nic nie mogę, pozajmuj się mną, nie wymagaj niczego ode mnie, nie wolno ci niczego wymagać, dokształć się, jak należy rozmawiać z osobami w depresji”.
Soraski, ale tak to po prostu nie kalkuluje się zdrowieć. Jasne, że w depresji jest o niebo ciężej cokolwiek zrobić, człowiek się błyskawicznie męczy fizycznie, ma bardzo niską odporność na stres, ale bez stawiania sobie wyzwań na miarę możliwości – no dobrze, nie posprzątam mieszkania, to może chociaż zaniosę brudny kubek do zmywarki? o, to może jeszcze pozbieram śmieci? o, jakoś czyściej się zrobiło, brawo, dobra robota – nie wyzdrowieje nigdy. Bo niby po co? Żeby mieć jeszcze więcej obowiązków?
Nabrałam głębokiego, krytycznego wglądu w swoje zaburzenia. Posłużę się powyższym przykładem. Myśli samobójcze to jest mój osobisty problem. To nie ktoś je u mnie wywołuje swoim zachowaniem czy – o zgrozo – poglądami, tylko ja mam traumy, depresję itd. i dlatego reaguję na stres tendencjami autodestrukcyjnymi (fakt, że coraz rzadziej i słabiej, ale mi się zdarza). Dlatego jeśli ktoś coś zrobi, powie, napisze, a ja mam od tego różne trudne myśli, uczucia i impulsy, to nie obwiniam tego kogoś z automatu, że zagraża mojemu życiu, tylko idę się ustabilizować, a potem analizuję, co właściwie się wydarzyło i co z tym mogę zrobić. Unikać kogoś? Przegadać problem? Omówić sprawę triggerów na terapii, bo zawiniło skojarzenie z czymś z przeszłości? Przeprosić?
Nie dałam się aktywistom od “jesteś jaka jesteś, taka jesteś wystarczająca, to inni mają nauczyć się z tym dilować”. Bo niestety nie każdy jest wystarczający taki, jaki jest. W szczególności nie neuroatypowa osoba z masą traum i zaburzeń, która ma dysfunkcyjne strategie omówione wyżej. Przerobiłam to w wieloletniej relacji z kimś innym i gwarantuję, czasami po prostu musisz coś zmienić.
Wyciągnęłam znacznie więcej z leczenia i psychoterapii. Problemy na terapii przerabiałam szybciej, leczenie było bardziej efektywne, finalnie w temacie ChAD osiągnęłam remisję przeplataną lekkimi stanami depresyjnymi i jednym stanem mieszanym striggerowanym na źle prowadzonej terapii.
No i mam poukładane większość aspektów życia codziennego.
Samo chodzenie do psychiatry nie dałoby efektów związanych z lekami tak szybko – nie umiałam współpracować z psychiatrą.
Klasyczna psychoterapia nie miałaby elementów wychowawczych, prowokatywnych ani dyrektywnych, o edukacji innej niż psychologiczna czy osobistej asyście nie wspominając.
Ponieważ miałam megaefekty w kosmicznym tempie – podobnie jak x innych osób – byłam zaskoczona i oburzona, że w temacie psychiki taka pomoc nie jest dostępna powszechnie.
W tematach okołoseksualnych tak. Istnieje taki styl pracy. Uczyłam się o nim. Doświadczałam go na sobie. Nazywa się sex coaching. Dostajesz narzędzia podczas szkolenia, ale to od ciebie, twojego doświadczenia, mocnych stron, osobowości – i, rzecz jasna, indywidualnych potrzeb klienta – zależy, jak je wykorzystasz. Dlatego każdy sex coach oferuje co innego.
Ale zdrowie psychiczne…? Sorki, klasyczna psychoterapia i leki to wszystko, co mainstream ma do zaoferowania.
Dołączenie do wielu grup związanych ze zdrowiem psychicznym utwierdziło mnie w opinii, że ludziom czegoś brakuje. Często co prawda leczą się i uzdrawiają stare zranienia, ale kiedy chodzi o układanie sobie życia, nie wiedzą nawet, od czego zacząć. I pytają kogokolwiek z netu.
Zdałam sobie sprawę, że to, czego doświadczyłam, mogłoby pomóc wielu innym. Postanowiłam więc podążyć śladami mojego mentora, który tak bardzo wpłynął na moje życie, i zacząć pomagać innym w bardziej efektywnym radzeniu sobie z problemami psychicznymi.
Wiedzę psychologiczną mam ze studiów, doświadczenie pomocowe mam, o skuteczności procesu przekonałam się na sobie. Kończę kurs coachingu, żeby oferować profesjonalne wsparcie. Już wkrótce, opierając się na moim własnym doświadczeniu i wiedzy, będę pomagała ludziom w dość podobny sposób. Dostosowując się do ich potrzeb i wykorzystując różne narzędzia, podobnie jak to miało miejsce w moim przypadku.
Zamierzam dzielić się tym, czego nauczyłam się w trakcie swojego zdrowienia. Moim celem jest pokazać ludziom, że istnieją inne, bardziej kompleksowe i indywidualne podejścia do zdrowia psychicznego niż tylko klasyczna psychoterapia i leki. Chcę być wsparciem, które sprawi, że moi klienci poczują się zrozumiani i zaopiekowani oraz zainspirowani do zmiany i rozwoju.
Chcę też nawiązać liczne kontakty z innymi specjalistami, bo ważną częścią mojego podejścia jest to, że zdrowie psychiczne jest w dużej mierze efektem poukładanego, zdrowego życia – a u każdego największy wpływ ma inna sfera życia. Pragnę móc śmiało kierować klientów do innych osób oferujących pomoc i niech każdy wybierze to, co służy mu najlepiej.
Jeśli czujesz, że potrzebujesz takiego wsparcia, już wkrótce będę dla Ciebie dostępna jako mental health coach. Możesz zarezerować swoje miejsce, wysyłając do mnie wiadomość, albo zapisać się na newsletter, żeby nie przegapić otwarcia praktyki.